wtorek, 21 lutego 2012

ciepło, cieplej, gorąco...



Dzisiejszy tytuł ma dwa znaczenia...
Pierwszy to zabawa, w którą nieustannie chce się bawić moja córcia. Rozkłada na stole swoje skarby... cekiny koraliczki guziczki i inne drobne znaleziska, których jest ogromna ilość, następnie chowa dwa z różnych "grupek" a potem ja muszę szukać na starej zasadzie ciepło - zimno :)
Przy czym ja wolę słowa ciepło, cieplej, gorąco :)
Już tak bardzo potrzebuję ciepła za oknem.... A, że czerwony kolor kojarzy mi się z ciepłem postanowiłam stworzyć lekko rozgrzewającą biżuterię. Tradycyjnie coś prostego i do wszystkiego pasującą... zwłaszcza do "małej czarnej". Oto ona:



i w przybliżeniu




kolczyki i bransoletka są z czerwonego marmuru. Nic nadzwyczajnego ale humor poprawia :) 


Miałam przez weekend tworzyć... więc tworzyłam, chociaż nie wszystko mi się udało... 
Szanowna Koleżanka :) pokazałam mi jak się robi takie piękne koszyki. Zanim jednak zabiorę się do ich tworzenia musiałam wzór przećwiczyć i w ten oto sposób powstała (do kompletu z królisią) cieplutka torebka




taka idealna (ciepła i kolorowa) na 
początek wiosny, który już nadchodzi... 
ja to czuję.... 
:D

piątek, 17 lutego 2012

Wytworów z fioletem ciąg dalszy....

Dzisiaj tylko jeden wyrób z fioletem i różem....
Szanowna Koleżanka Ivalia zrobiła mi na swoim blogu reklamę.. że niby mój naszyjnik zainspirował ją do zrobienia własnego :) i dobrze, bo jej też wyszedł rewelacyjny :)
Mój powstał z braku biżuterii na kolejny dzień w pracy :) zrobienie go nie trwało długo, a nie chwaląc się bardzo się spodobał. To tylko cieniutki czarny sznurek woskowany i drewniane koraliki, a efekt... zobaczcie sami




I to tyle...
może już przyjdzie wiosna?

niedziela, 12 lutego 2012

w odcieniach fioletu

Ostatnie miesiące przyniosły fascynację nowym kolorem.... tak plus minus od sierpnia w mojej szafie, a co za tym idzie również w biżuterii pojawił się fiolet. 
Kiedyś uważany przeze mnie za kolor małych słodkich dziewczynek jako dodatek do różu... dziś obok czerni i bieli mój ulubiony kolor. 
Postanowiłam więc, że dzisiaj pochwalę się właśnie moimi fioletowymi wyrobami....
Pierwszy komplecik zrobiony na potrzeby studniówki (nie mojej własnej, ale takiej na której wypadało się ładnie zaprezentować):




drugi, zrobiony znacznie wcześniej, bo na październikowe wesele:






Niby to wszystko takie proste i klasyczne, ale... no właśnie.... coś w sobie ma.... może to te moje zamiłowanie do prostych, klasycznych dodatków... nie wiem...

Ale żeby nie było że nic nowego nie robię to... oto kolejny anioł. Znacznie lepszy niż ten poprzedni (przynajmniej ja tak uważam...). 
Dziś ANIOŁ SALONOWY :) 
który znalazł sobie miejsce w naszym "salonie" (cudzysłów ponieważ w naszym przypadku to zbyt dużo powiedziane, raczej to pokój dzienny ale nijak to pasuje do nazwy :) ). 
Ten anioł jest już bardziej ogarnięty i uczesany. No i przyodziany w wyjściową sukienkę (również w odcieniach fioletu) uszytą z pozostałości po mojej sukience studniówkowej.





i to chyba tyle na dzisiaj...


pozdrawiam kolejny raz życząc cieplejszych dni, bo mrozy już mi się znudziły :)



piątek, 10 lutego 2012

braciszek.....

"Dziękuję mamusiu Królisia jest super, ale teraz musisz uszyć drugiego królika w spodniach...." 
Po tych słowach córci i kilku dniach oto jest!
Braciszek nazwany przez córcię Vipo (na cześć bajkowego psa z długimi uszami). 
Jak widać kawaler pełną klasą z muchą na szyi i zawadiacką czapką... czyli idealny braciszek siostrzyczki ;)





No to dzisiaj tak krótko. Życzę udanego weekendu i wyższych temperatur :)

środa, 8 lutego 2012

człowiek uczy się całe życie....

.... i ja również się uczę....

tym razem kontynuuję naukę szycia. Nie idzie mi to rewelacyjnie, ale może z czasem się nauczę.... Zwłaszcza, że należę do tej grupy ludzi, którzy na początek zaczynają od rzeczy trudnych i tak oto siedząc w domu z biegającym maluchem i marudzącym w dodatku, bo chory.... uszyłam to:



miał być to walentynkowy ANIOŁ MIŁOŚCI dla mojego męża, ale przecież on nie lubi tego święta więc bez różnicy czy dostanie go 8 czy 14 lutego :) i tak oto w naszej sypialni zamieszkał anioł, który w rzeczywistości jest ładniejszy... więc może ja nie umiem robić zdjęć???? Taki rozczochrany nieogarnięty i może ciut za chudy... czyli taki jak ja :) i może dlatego tak bardzo mi się podoba, a że nie było łatwo go uszyć, tym bardziej jestem z niego dumna :)

Dwa dni wcześniej uszyłam coś dla córci, bo w przedszkolu co jakiś czas wypada mieć coś nowego... i z tego powodu powstała MISIA KRÓLISIA, która już usadowiła się na łóżku i czeka na wizytę w przedszkolu :)



Tylko teraz muszę szyć drugiego, w spodenkach.... aby się rodzeństwo nie kłóciło :)


Coraz cieplejszych dni życzę i do następnego napisania :)




p.s. przepraszam tych, dla których szycie króliczków z polaru jest profanacją tildy, ale ja nie miałam nic innego pod ręką, a potrzeba uszycia tego dla córci była ogromna :)