wtorek, 30 kwietnia 2013

znowu różności i pierwszy portfel :)

Na dobry początek.... tort... którego nie zdążyłam uchwycić w całości :) ale był piękny i pyszny :)
DZIĘKUJĘ MAMUSIU :)




A teraz coś co uszyłam pierwszy raz w życiu :) (jak większość rzeczy, które szyję ;))

Poprzedni służył mi ponad rok (to bardzo długo jak na mnie) i dostałam go od Iwonki, a wyglądał tak to ten czerwono-kwiecisty. Teraz postanowiłam uszyć sobie sama...
Przejrzałam dziesiątki kursów "jak uszyć portfel", "jak wszyć suwak  i nie chciało mi się rysować wykrojów.... leniwa jestem.. ;) więc naszkicowałam, to co chciałabym mieć w środku portfela i zaczęłam ciąć materiały :) 


 zszywałam, prułam i zmieniałam pierwotny projekt.... wieczorem się poddałam, ale skończyłam rano :)
oto co wyszło




wiem, nie jest idealnie uszyty, ale jest PIERWSZY :)))))

A teraz w zdjęciowym skrócie to, co jeszcze ostatnio udało mi się zrobić

Kucyk Applejack na 5 urodziny pewnej miłośniczki kucyków ponny





a to bajkowy pierwowzór





Udało mi się zrobić kolejnego anioła. Te szyje się znacznie łatwiej niż tildowe a też są śliczne


tego dostał mój chrzestny i jego żona na 25 rocznicę ślubu
a do tego jeszcze taca





A już na koniec... Dostałam wyróżnienie, pierwsze w mojej blogowej "karierze", od Magdy z bloga Skradzione chwile szczęścia


Bardzo dziękuję :)
Nie podaję dalej wyróżnień bo zbyt dużo jest blogów, które musiałyby dostać taką nagrodę :)

A tymczasem kończę życząc samych słonecznych dni w ten baaaardzo długi majowy weekend :)

środa, 17 kwietnia 2013

ach co to był za ślub :)


W poprzednim poście wspominałam, że przygotowuję prezent ślubny...
Już jesteśmy po ślubie... szkoda... Kraków jest piękny :)
Ślub też był piękny z cudowną oprawą muzyczną, wspaniałym kazaniem i para młoda też była piękna :)
Pana Młoda w krótkiej sukience (jak dla mnie styl spódnicy był typowo krakowski), bardzo skromnej ale takiej dziewczęcej wyglądała prześlicznie, a Pan Młody... jak to facet w garniturze ;)
Tylko spokojnie nie mogłam przeżyć tej uroczystości bo Szymon chodził po kościele i wszystko komentował...
to jedna z nielicznych chwil jego zatrzymania:


No a jak ślub to i prezenty :)
My przygotowaliśmy taki z dwóch części: kupionej i zrobionej.
Państwo młodzi kojarzą nam się z.... kuchnią więc prezent kupiony składał się z rzeczy przydatnych w kuchni, a prezent robiony.... Sami zobaczcie:
Część kuchenna:



nad wyszyciem tego logo spędziłam prawie 6 godzin... po wyszyciu 2 liter zepsuła mi się maszyna... płakałam błagałam i nic... wiedziałam, że mam jeszcze jedną maszynę, ale nie była wyregulowana. W końcu odpaliłam starą, wyregulowałam i wyszyłam....
a logo było ważne, przewijała się wszędzie na ślubie zaczynając od zaproszeń a kończąc na "krówkach" w firmowych papierkach
 logo to oczywiście pierwsze litery imion Młodych)


a tak fartuch wygląda na modelu:


A teraz dalsza część prezentu. Coś na wszystko, czyli szkatułka:



tym razem z efektem płótna na wieczku
my do środka włożyliśmy cukierki


I ostatnia część... jak ślub to oczywiście musi być anioł. Jakiś czas temu dostałam od Iwonki z Szafy Malowanej takiego innego niż tildowego... pisała o nich TU a wzór znalazłam na facebooku :) i wyszło to:



czerwony Anioł Miłości z czystym białym sercem....

kończąc dla ocieplenia wiosny ziejący ogniem SMOK WAWELSKI


pozdrawiam ciepło :)

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

różności...


Dużo ostatnio się dzieje i może dlatego nie ma czasu tego wszystkiego pokazać....
Większość czasu poświątecznego zajmuje mi wykonanie prezentu ślubnego,ale z wiadomych względów pokażę go w następnym tygodniu jak już zostanie wręczony :)
Na razie mogę pokazać moje przygotowania do tego uroczystego dnia :)
Postanowiłam się przełamać i pierwszy raz wykonać biżuterię metodą sutasz... 
oto efekty mojej pracy:
(przepraszam wszystkich, trzy się na tym znają... obiecuję, że będę ćwiczyć, ale i tak jestem dumna z tego co zrobiłam i założę ten komplecik mimo ogromnych niedociągnięć)

a więc (w całości)


kolczyki, spinka do włosów i bransoletka

a teraz osobno




Jak wiadomo na wesele sama biżuteria nie wystarczy :) potrzebowałam również sukienki.
Nie lubię kupować ubrań na jeden raz (a w tym przypadku tak by było) więc postanowiłam dać "nowe życie" sukience, która ma swoją baaaardzo długą historię, a założona była tylko 3 razy :)

oto sukienka przed "liftingiem"


to sukienka, którą miałam na swojej studniówce :)
jest z lekko uciągliwego materiału więc bez problemu się w nią zmieściłam i w "tym stanie" :)

a teraz to co z niej zrobiłam


po lewej stronie jest małe rozcięcie, którego nie widać
a tak wygląda z bliska


ja jestem zadowolona i najważniejsze, że się w niej świetnie czuję :)

a teraz zmiana tematu

"DZIEŃ MARCHEWKI"
obchodzony w przedszkolach w miniony piątek....
6 minut przed wyjściem postanowiłam zrobić mały marchewkowy dodatek do pomarańczowego stroju Julki
i tak w 5 minut powstała marchewkowa przepaska


i jeszcze Julcia podczas degustacji marchewkowych potraw w przedszkolu


i ku mojemu zdziwieniu jadła marchewkę pod każdą postacią: w cieście "kubusiowym", w chlebku marchewkowym, w surówce z rodzynkami i pokrojoną w słupki :)

A teraz na koniec przebłysk wiosny tej zimy, czyli migawka z niedzielnego spaceru



oby tak dalej :)

no więc wiosny życzę :)