wtorek, 6 września 2016

Powrót do szkoły szyty na miarę





Zaczęło się od zwyczajnego kompletowania szkolnych przyborów....
niby to takie proste, ale....
Julce nic się nie podobało....
We wszystkich sklepach "Kraina lodu", "Minionki", "Auta" itp. A przecież ona jest w IV (!) klasie i to "obciach". 
Jeszcze zeszyty to "spoko" ale nic więcej.
Stary piórnik był do wymiany więc szukałyśmy czegoś co będzie funkcjonalne i zwyczajnie fajne :)
Oczywiście Julka nic ciekawego nie znalazła. 
Usiadłyśmy, poszukałyśmy i znalazłyśmy na Pinterest piórnik, który Julce się spodobał, bo "nikt takiego nie będzie miał"
Tak oto powstał piórnik na kredki z suwaków :)


 Po pewnym czasie pozwoliła uszyć drugi dla mojej chrześnicy, bo "Zośka i tak mieszka w innym mieście"



Otwierany z każdej strony i bardzo szybki do uszycia :)

Na tym się nie skończyło bo potrzeba było jeszcze uszyć "zwykły" piórnik.
Tym razem same go zaprojektowałyśmy zgodnie z potrzebami Julki.
Skorzystałyśmy z mojego własnego TUTKA NA ORGANIZER ale nieco go zmieniłyśmy i udoskonaliłyśmy.

Przed otwarciem wygląda tak



Zapinany na magnes


Po otwarciu kieszonka na nożyczki i linijki


A tutaj już cały środek



Jest miejsce na notes aby szybko zapisać info o sprawdzianach itp, które potem ląduje na tablicy w pokoju.
 I nie za dużo, nie za mało gumek na długopisy i ołówki.

Główna część piórnika usztywniona okładką od starego kalendarza.

Córka zadowolona.... pora na mamę.

Mama szukała torby, ale.... ta za duża, ta za mała..... taką mają wszyscy...
W końcu w szmateksie znalazłam pseudo skórę, na środek miałam materiał z IKEA i tak powstała moja torba do pracy.

  
Zapinana na dwa magnesy. 
Z kieszenią na komórkę i drugą na portfel i z karabińczykiem na klucze. 
Mieszcząca rozmiar A4, ale nie jak to mąż mówi "worek na ziemniaki"  :)

A środku wygląda tak


I jest miękka i wygodna i.... nikt takiej nie ma ;)


I tyle :)

Teraz można spokojnie rozpocząć rok szkolny :)

pozdrawiam

Mruwka

wtorek, 7 czerwca 2016

coś mi ten wielki powrót nie wyszedł.....


Tak bardzo chciałam wrócić do prowadzenia bloga, ale coś mi nie poszło....
Po kilku miesiącach od zapowiadanego powrotu wymyśliłam co jest powodem tego niewypału...
zaległości....
Niby nic takiego, ale ciężko ruszyć dalej.
Nie chcę jednak zostawiać w komputerze tego, czego nie pokazałam, więc dzisiaj kolejny post zdjęciowy. 
Tym razem o charakterze mocno dziecięcym... tak pomiędzy dniem matki, dniem dziecka i dniem ojca :)

Na początek mój mały pomocnik... bez niego nie było szycia ;)



No to zaczynamy...
Były Olafy, nie było Elzy... oto ona :)


ach zapomniałabym.... zdjęcia robione tylko komórką... większość stracona przy awarii komputera więc nie miałam z czego wybierać....
no i jeszcze te rozjazdy w zdjęciach... coś mi się przestawia, ucieka...
proszę o wybaczenie :)
poprawię się :)

Kiedy dzieci wyjeżdżają bez rodziców potrzebują przytulanek... moje wybrały o takie:





potem było ich duuuużo i w coraz ładniejszym wydaniu ;)

A potem były konie... całe stado :) i to, z czego jestem bardzo dumna.... wykrój na konie narysowałam sama... są całkowicie moje :)


tu w towarzystwie lodowego "złego ptaka"



ten był mustangiem...

a te niżej to "bliźniaki"





a ten był pierwszy.... w towarzystwie żółtego kolegi :)

No skoro były żółte stworki, to pora na kolejnych bohaterów bajek :)

te już kiedyś były...





a potem był duży czerwony pies :)


i "Przytulaki"  dla pewnych bliźniaczek :)


i długouchy pilot Mim Mim


i sympatyczny Niedźwiedź ze swoją małą koleżanką :)




i jeszcze kosmiczny szalony ptak :)


No z bajek to tyle....
Ale to nie koniec przytulanek.... dla każdego coś się znajdzie :)

Dla mojego Franka była koparka... bo do pewnego czasu był miłośnikiem sprzętów budowlanych... (teraz woli rakiety i wozy strażackie) 






A jeszcze przed wozami strażackimi były pociągi... no to proszę... taki uszyty w 20 minut, aby Franek pozwolił mi szyć inne rzeczy ;)



A potem był miś... pierwszy w mojej "karierze szyciowej" z ruchomymi rączkami i nóżkami, w dresowej bluzeczce i dżinsowych ogrodniczkach :) 


I jeszcze sowa... z ciałkiem z minky i dłuuugimi nogami :)


 A na koniec dziecięcych przytulanek.... krowa... która musiała mieć wszystko ;)


Dzieci już się pobawiły to jeszcze jedna maskotka dla pewnego dorosłego.... coś czego nigdy nie szyłam.... czego wzoru w necie nie można znaleźć..... ale jak jest prośba, to trzeba ją spełnić... może kiedyś zobaczę ją w jakimś filmiku....
oto.... Langusta (na palmie ;)) 




















z dredowymi, filcowanymi wąsami...


 A już na koniec szyciaki do zabawy...

kostka edukacyjna :)




dwudziestościan foremny z grzechotką :)





















kwiatek z pozytywka i wyszytym imieniem i resztą danych urodzeniowych


i już totalnie na koniec.... książeczka dla wielbicielki metek :) 




Uffff.... 
może teraz uda mi się ruszyć dalej z moim blogiem :)
dziękuję tym, którzy przebrnęli przez zdjęcia
i tym, którzy tu jeszcze zaglądają :)

pozdrawiam 

Mruwka